Pewien mężczyzna znalazł kokon z motylem i zabrał go do
domu, aby obserwować, jak wyglądają narodziny motyla.
Obserwował go przez kilka dni i w końcu zauważył, że motyl
zaczyna wychodzić z kokonu.
Najpierw motyl zrobił sobie małą dziurkę, a potem zaczął się
z niej wygrzebywać. Trwało to kilka dobrych dni i wyglądało
na to, że motyl zamiast się wygrzebać z kokonu - utknął w
nim na dobre.
Mężczyzna postanowił, że mu pomoże, i oderwał kawałek
kokonu, żeby poszerzyć i ułatwić wyjście motylowi. Motyl z
łatwością się wydostał, ale był mały i wciąż miał skręcone
skrzydełka.
Mężczyzna dalej obserwował motyla, myśląc, że w końcu
rozprostuje skrzydła i urośnie odrobinę - tak, że będzie w
stanie latać.
Niestety, tak się nie stało. Motyl resztę swojego krótkiego
życia spędził, turlając się po ziemi z niedorozwiniętym
ciałem i skręconymi skrzydłami. Nigdy nawet nie wzbił się w
powietrze.
Mężczyzna w swojej dobroci i pospiesznym działaniu nie
rozumiał tego, że trud wygrzebywania się z kokonu daje
motylowi czas na rozwój i to, aby stał się w pełni
rozwiniętym, dojrzałym motylem.
Czasami przeciwności i problemy są dokładnie tym, czego
potrzebujemy w życiu. Jeśli Bóg pozwoliłby nam przejść przez
nie bez żadnych zmagań i przeciwności, to uczyniłoby nas
kalekimi.
Źródło
Piotr Adamczyk, "Mądre szczęśliwe życie"
wtorek, 7 sierpnia 2012
Motyl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz