Pewien mężczyzna znalazł kokon z motylem i zabrał go do
domu, aby obserwować, jak wyglądają narodziny motyla.
Obserwował go przez kilka dni i w końcu zauważył, że motyl
zaczyna wychodzić z kokonu.
Najpierw motyl zrobił sobie małą dziurkę, a potem zaczął się
z niej wygrzebywać. Trwało to kilka dobrych dni i wyglądało
na to, że motyl zamiast się wygrzebać z kokonu - utknął w
nim na dobre.
Mężczyzna postanowił, że mu pomoże, i oderwał kawałek
kokonu, żeby poszerzyć i ułatwić wyjście motylowi. Motyl z
łatwością się wydostał, ale był mały i wciąż miał skręcone
skrzydełka.
Mężczyzna dalej obserwował motyla, myśląc, że w końcu
rozprostuje skrzydła i urośnie odrobinę - tak, że będzie w
stanie latać.
Niestety, tak się nie stało. Motyl resztę swojego krótkiego
życia spędził, turlając się po ziemi z niedorozwiniętym
ciałem i skręconymi skrzydłami. Nigdy nawet nie wzbił się w
powietrze.
Mężczyzna w swojej dobroci i pospiesznym działaniu nie
rozumiał tego, że trud wygrzebywania się z kokonu daje
motylowi czas na rozwój i to, aby stał się w pełni
rozwiniętym, dojrzałym motylem.
Czasami przeciwności i problemy są dokładnie tym, czego
potrzebujemy w życiu. Jeśli Bóg pozwoliłby nam przejść przez
nie bez żadnych zmagań i przeciwności, to uczyniłoby nas
kalekimi.
Źródło
Piotr Adamczyk, "Mądre szczęśliwe życie"
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 7 sierpnia 2012
Motyl
sobota, 16 czerwca 2012
Co grupa krwi mówi o twojej osobowości?
W Japonii panuje ogólne przekonanie, że grupa krwi
kształtuje naszą osobowość. I tak osoby, z grupą krwi A, są
konserwatywne i cierpliwe. Ci z grupą krwi B są kreatywni i
elastyczni, a niezdecydowani i pamiętliwy mają grupę AB.
Ambitni, pewni siebie i solidni mają grupę krwi 0.
Idea wpływu grupy krwi na nasze ciało i osobowość zrodziła
się w 1920 roku i mimo braku wyraźnych dowodów naukowych
cieszy się coraz większą popularnością. Przykładem jest
stanowisko dr Petera D'Adamo, autora książki "Eat Right For
Your Type" ("Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi"). Wybitny
lekarz medycyny naturalnej podkreśla, że krew jest kluczem
do okrycia sekretu biochemicznej indywidualności człowieka.
O czym mówią nasze imiona?
Co twoja twarz mówi o tobie?
Co w takim razie mówią o nas poszczególne grupy krwi? Osoby,
które mają grupę krwi A, są konserwatywne, zdystansowane i
bardzo cierpliwe. We wszystkim, co robią są
perfekcjonistami. Z drugiej strony potrafią być natrętni,
spięci i uparci. Zazwyczaj są to osoby bardzo lojalne i
skryte, które niechętnie zdradzają swoje uczucia.
- Dla typu A najbardziej korzystna jest dieta wegetariańska
- sugeruje dr Peter D'Adamo. - Wielu sądzi, że przejście na
taki sposób żywienia jest dużym wyzwaniem i trudno jest
wyzbyć się mięsa na rzecz warzyw. Jednak dla osób z tą grupą
krwi niezwykle ważne jest, aby spożywały pokarmy w jak
najprostszej postaci - świeże, organiczne i nieprzetworzone
- przekonuje specjalista.
Osoby z grupą krwi B charakteryzuje kreatywność,
elastyczność i optymizm. Wszystko, co robią, robią z dużą
pasją. Z drugiej strony są to osoby zapominalskie i czasem
nieodpowiedzialne. "Typ B" to osoby empatyczne, cechuje je
duże zrozumienie dla innych, z łatwością nawiązują kontakty.
Co ciekawe w Korei mężczyźni posiadający tę grupę krwi nie
są uznawani za "materiał na męża" - cieszą się opinią
graczy, osób sprytnych, przebiegłych i samolubnych.
Zdaniem dr D'Adamo, osoby, które mają tę grupę krwi powinny
unikać drobiu, wołowiny i wieprzowiny.
Racjonaliści, niezdecydowani, pamiętliwy i nieco
zdystansowani to osoby mające grupę krwi AB. Mają niezwykły
urok osobisty, przez co cieszą się dużą popularnością wśród
innych. W ich podejściu do życia górę nad emocjami i
uczuciami bierze rozsądek.
Osoby posiadające tę grupę krwi powinny zrezygnować z mięsa
drobiowego, wołowiny i wieprzowiny, na rzecz owoców morza,
tofu i produktów mlecznych, zaleca autor książki "Jedz
zgodnie ze swoją grupą krwi".
Ambitni, pewni siebie i solidni - ta charakterystyka odnosi
się do osób posiadających grupę krwi 0. Z drugiej jednak
strony potrafią być to ludzie aroganccy, nieczuli i próżni.
Postrzegani są jako osoby o naturalnych skłonnościach
przywódczych, mają niezaspokojony głód sukcesu i nie boją
się podejmować ryzyka.
Kazimierz Białek
kształtuje naszą osobowość. I tak osoby, z grupą krwi A, są
konserwatywne i cierpliwe. Ci z grupą krwi B są kreatywni i
elastyczni, a niezdecydowani i pamiętliwy mają grupę AB.
Ambitni, pewni siebie i solidni mają grupę krwi 0.
Idea wpływu grupy krwi na nasze ciało i osobowość zrodziła
się w 1920 roku i mimo braku wyraźnych dowodów naukowych
cieszy się coraz większą popularnością. Przykładem jest
stanowisko dr Petera D'Adamo, autora książki "Eat Right For
Your Type" ("Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi"). Wybitny
lekarz medycyny naturalnej podkreśla, że krew jest kluczem
do okrycia sekretu biochemicznej indywidualności człowieka.
O czym mówią nasze imiona?
Co twoja twarz mówi o tobie?
Co w takim razie mówią o nas poszczególne grupy krwi? Osoby,
które mają grupę krwi A, są konserwatywne, zdystansowane i
bardzo cierpliwe. We wszystkim, co robią są
perfekcjonistami. Z drugiej strony potrafią być natrętni,
spięci i uparci. Zazwyczaj są to osoby bardzo lojalne i
skryte, które niechętnie zdradzają swoje uczucia.
- Dla typu A najbardziej korzystna jest dieta wegetariańska
- sugeruje dr Peter D'Adamo. - Wielu sądzi, że przejście na
taki sposób żywienia jest dużym wyzwaniem i trudno jest
wyzbyć się mięsa na rzecz warzyw. Jednak dla osób z tą grupą
krwi niezwykle ważne jest, aby spożywały pokarmy w jak
najprostszej postaci - świeże, organiczne i nieprzetworzone
- przekonuje specjalista.
Osoby z grupą krwi B charakteryzuje kreatywność,
elastyczność i optymizm. Wszystko, co robią, robią z dużą
pasją. Z drugiej strony są to osoby zapominalskie i czasem
nieodpowiedzialne. "Typ B" to osoby empatyczne, cechuje je
duże zrozumienie dla innych, z łatwością nawiązują kontakty.
Co ciekawe w Korei mężczyźni posiadający tę grupę krwi nie
są uznawani za "materiał na męża" - cieszą się opinią
graczy, osób sprytnych, przebiegłych i samolubnych.
Zdaniem dr D'Adamo, osoby, które mają tę grupę krwi powinny
unikać drobiu, wołowiny i wieprzowiny.
Racjonaliści, niezdecydowani, pamiętliwy i nieco
zdystansowani to osoby mające grupę krwi AB. Mają niezwykły
urok osobisty, przez co cieszą się dużą popularnością wśród
innych. W ich podejściu do życia górę nad emocjami i
uczuciami bierze rozsądek.
Osoby posiadające tę grupę krwi powinny zrezygnować z mięsa
drobiowego, wołowiny i wieprzowiny, na rzecz owoców morza,
tofu i produktów mlecznych, zaleca autor książki "Jedz
zgodnie ze swoją grupą krwi".
Ambitni, pewni siebie i solidni - ta charakterystyka odnosi
się do osób posiadających grupę krwi 0. Z drugiej jednak
strony potrafią być to ludzie aroganccy, nieczuli i próżni.
Postrzegani są jako osoby o naturalnych skłonnościach
przywódczych, mają niezaspokojony głód sukcesu i nie boją
się podejmować ryzyka.
Kazimierz Białek
niedziela, 10 czerwca 2012
GMO zagraża interesom polskiego rolnictwa
Polski świat naukowy: GMO zagraża interesom polskiego rolnictwa
Wielu przedstawicieli świata naukowego w Polsce jest przeciwnych wprowadzaniu na polski rynek roślin oraz żywności modyfikowanej genetycznie ze względów ekonomicznych. Według profesora Leszka Woźniaka z Politechniki Rzeszowskiej, rośliny GMO są niebezpieczne dla polskiego rolnictwa z powodu zagrożenia interesu ekonomicznego polskich rolników.
Profesor Ewa Rembiałkowska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego uważa, że Polska powinna postawić na rolnictwo ekologiczne, gdyż nie niszczy ono środowiska.
czytaj dalej
Wielu przedstawicieli świata naukowego w Polsce jest przeciwnych wprowadzaniu na polski rynek roślin oraz żywności modyfikowanej genetycznie ze względów ekonomicznych. Według profesora Leszka Woźniaka z Politechniki Rzeszowskiej, rośliny GMO są niebezpieczne dla polskiego rolnictwa z powodu zagrożenia interesu ekonomicznego polskich rolników.
Profesor Ewa Rembiałkowska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego uważa, że Polska powinna postawić na rolnictwo ekologiczne, gdyż nie niszczy ono środowiska.
czytaj dalej
sobota, 17 marca 2012
Coś o inteligencji finansowej
Jak nastolatka kupiła dom cały artykuł
A swoja drogą jest to przykład jak dzieciaki biorą przykład z rodziców, jeżeli takowy posiadają. U nas niestety dziecko słyszy tylko nie mam, brakuje, nie stać nas, nie uda się i tak programujemy siebie i nasze dzieci. Chciałbym to zmienić organizując
X+ Kluby Dodatniej Siły. Poszukuje sprzymierzeńców przy ich organizacji. Za pomoc zdradzam jak zarabiać na lepsze życie.
A swoja drogą jest to przykład jak dzieciaki biorą przykład z rodziców, jeżeli takowy posiadają. U nas niestety dziecko słyszy tylko nie mam, brakuje, nie stać nas, nie uda się i tak programujemy siebie i nasze dzieci. Chciałbym to zmienić organizując
X+ Kluby Dodatniej Siły. Poszukuje sprzymierzeńców przy ich organizacji. Za pomoc zdradzam jak zarabiać na lepsze życie.
piątek, 9 marca 2012
Dlaczego warto oszczędzać?
Dostałem od Marcina;
Witaj,
Z roku na rok rośnie liczba gospodarstw domowych posiadających jakiekolwiek oszczędności. Coraz więcej z nas zdaje sobie sprawę jak ważne jest odkładanie pieniędzy i staramy się to robić systematycznie.
Najtrudniej jest zacząć i wyrobić w sobie nawyk systematycznego odkładania pieniędzy, jednak po kilku miesiącach stanie się do dla nas normalne. Większość z nas chciałaby posiadać oszczędności, jednak najczęściej powodem dla którego nie odkładamy pieniędzy jest to, że posiadamy ich zbyt mało. Tak naprawdę jest to tylko wymówka. Osoba potrafiąca przeżyć za 1.300 zł, poradzi też sobie mając 1.280 zł czy 1.250 zł. Nie trzeba odkładać dużych kwot - nawet małe kwoty odkładane systematycznie potrafią po pewnym czasie urosnąć do sporych rozmiarów.
Jednym z najlepszych sposobów na odkładanie pieniędzy jest płacenie najpierw sobie. Jak tylko dostaniesz wypłatę odłóż sobie 5-10% na osobne konto bankowe. Najlepiej jest założyć darmowe konto bankowe w innym banku, tak żebyśmy mieli do tych pieniędzy choć trochę utrudniony dostęp - aby nie ulec pokusie wykorzystania ich do innych celów. Większość z nas płaci najpierw rachunki, robi zakupy a gdy na koniec miesiąca nim nam nie zostaje mówi, że nie ma z czego oszczędzać. Dlatego tak ważne jest płacenie najpierw sobie, zanim zapłacisz wszystkim innym.
Największym problemem większości ludzi jest ich przekonanie, że nie opłaca się odkładać małych kwot. Wychodzą z założenia, że zaczną odkładać jak będzie ich stać, żeby miesięcznie odkładać po kilkaset złotych, bo odkładanie 20-50 zł miesięcznie i tak nic im nie da. Niestety większość takich osób "budzi się" po kilkunastu latach bez oszczędności i żałują że nie oszczędzali tych małych kwot, bo nawet z nich po pewnym czasie uzbierałaby się całkiem przyzwoita suma.
Posiadanie oszczędności pozwala żyć bardziej bezstresowo ponieważ wiesz, że nawet gdybyś stracił pracę czy miał jakiś pilny wydatek, nie będziesz musiał korzystać z kredytu, bo masz odłożone pieniądze. Pamiętaj jednak, że musisz mieć naprawdę ważny powód aby skorzystać z tych pieniędzy. Zakup nowego telewizora czy wakacyjny wyjazd nie jest takim powodem! Odłożone na osobnym koncie pieniądze powinny być Twoim zabezpieczeniem a nie dodatkowymi pieniędzmi na przyjemności.
Marcin Gurtowski
JA od siebie dodam = znam 12 powodów aby zacząć oszczędzać!!W dzisiejszych czasach inwestowanie staje się koniecznością. Czasy, w których pracowało się 30 lat w tej samej firmie, a potem się odchodziło i dostawało niezłą emeryturę, już minęły. Dla wielu ludzi inwestowanie to sposób na utrzymanie obecnego standardu życia po przejściu na emeryturę. Z powodu zmian demograficznych państwo nie zapewnia emerytom dostatecznych pieniędzy. Szansą na niezależność od systemu jest samodzielne inwestowanie i zabezpieczenie swojej przyszłości.
Np. ta strona uczy i pokazuje jak zarabiać na przykład na lokacie w monety
W razie chęci zarejestrowania się skorzystaj z tego Linku
Witaj,
Z roku na rok rośnie liczba gospodarstw domowych posiadających jakiekolwiek oszczędności. Coraz więcej z nas zdaje sobie sprawę jak ważne jest odkładanie pieniędzy i staramy się to robić systematycznie.
Najtrudniej jest zacząć i wyrobić w sobie nawyk systematycznego odkładania pieniędzy, jednak po kilku miesiącach stanie się do dla nas normalne. Większość z nas chciałaby posiadać oszczędności, jednak najczęściej powodem dla którego nie odkładamy pieniędzy jest to, że posiadamy ich zbyt mało. Tak naprawdę jest to tylko wymówka. Osoba potrafiąca przeżyć za 1.300 zł, poradzi też sobie mając 1.280 zł czy 1.250 zł. Nie trzeba odkładać dużych kwot - nawet małe kwoty odkładane systematycznie potrafią po pewnym czasie urosnąć do sporych rozmiarów.
Jednym z najlepszych sposobów na odkładanie pieniędzy jest płacenie najpierw sobie. Jak tylko dostaniesz wypłatę odłóż sobie 5-10% na osobne konto bankowe. Najlepiej jest założyć darmowe konto bankowe w innym banku, tak żebyśmy mieli do tych pieniędzy choć trochę utrudniony dostęp - aby nie ulec pokusie wykorzystania ich do innych celów. Większość z nas płaci najpierw rachunki, robi zakupy a gdy na koniec miesiąca nim nam nie zostaje mówi, że nie ma z czego oszczędzać. Dlatego tak ważne jest płacenie najpierw sobie, zanim zapłacisz wszystkim innym.
Największym problemem większości ludzi jest ich przekonanie, że nie opłaca się odkładać małych kwot. Wychodzą z założenia, że zaczną odkładać jak będzie ich stać, żeby miesięcznie odkładać po kilkaset złotych, bo odkładanie 20-50 zł miesięcznie i tak nic im nie da. Niestety większość takich osób "budzi się" po kilkunastu latach bez oszczędności i żałują że nie oszczędzali tych małych kwot, bo nawet z nich po pewnym czasie uzbierałaby się całkiem przyzwoita suma.
Posiadanie oszczędności pozwala żyć bardziej bezstresowo ponieważ wiesz, że nawet gdybyś stracił pracę czy miał jakiś pilny wydatek, nie będziesz musiał korzystać z kredytu, bo masz odłożone pieniądze. Pamiętaj jednak, że musisz mieć naprawdę ważny powód aby skorzystać z tych pieniędzy. Zakup nowego telewizora czy wakacyjny wyjazd nie jest takim powodem! Odłożone na osobnym koncie pieniądze powinny być Twoim zabezpieczeniem a nie dodatkowymi pieniędzmi na przyjemności.
Marcin Gurtowski
JA od siebie dodam = znam 12 powodów aby zacząć oszczędzać!!W dzisiejszych czasach inwestowanie staje się koniecznością. Czasy, w których pracowało się 30 lat w tej samej firmie, a potem się odchodziło i dostawało niezłą emeryturę, już minęły. Dla wielu ludzi inwestowanie to sposób na utrzymanie obecnego standardu życia po przejściu na emeryturę. Z powodu zmian demograficznych państwo nie zapewnia emerytom dostatecznych pieniędzy. Szansą na niezależność od systemu jest samodzielne inwestowanie i zabezpieczenie swojej przyszłości.
Np. ta strona uczy i pokazuje jak zarabiać na przykład na lokacie w monety
W razie chęci zarejestrowania się skorzystaj z tego Linku
sobota, 14 stycznia 2012
przemyslenia na wieczory zimowe
Może Was zainteresuje, bo mnie trochę otrzeźwiło :)
Link do artykułu
"Nie należy czegoś odkładać na jutro, ponieważ nie wiemy,
ile dni mamy przedsobą, należy więc wykorzystać to, co mamy,
korzystać z szans, które przynosi życie."
Link do artykułu
"Nie należy czegoś odkładać na jutro, ponieważ nie wiemy,
ile dni mamy przedsobą, należy więc wykorzystać to, co mamy,
korzystać z szans, które przynosi życie."
wtorek, 7 czerwca 2011
Planeta podobna do Ziemi? "Jesteśmy o krok" - Wiadomości w Onet.pl
Kolejne uchylanie rąbka...
"Spotkanie z życiem pozaziemskim pozwoli ludzkości
ulepszyć się, a elektroniczne gadżety mogą przyspieszyć
ewolucję - uważa astronom prof. Aleksander Wolszczan.
Jego zdaniem, naszą cywilizację czekają przemiany, jakich
dziś nie umiemy sobie nawet wyobrazić. - Jesteśmy w tej
chwili z całą pewnością (...) o krok od znalezienia
pierwszej planety zamieszkiwalnej, czyli podobnej do Ziemi.
To się może zdarzyć w ciągu najbliższych kilku lat - podkreślił.
Wolszczan ocenił, że ewentualne odkrycie żywych istot poza Ziemią
wyjdzie ludzkości na dobre. - Po raz pierwszy będziemy mogli się
z kimś, czy z czymś porównać. Ja jestem optymistą i mam nadzieję,
że jeśli do takiego czegoś dojdzie, to spowoduje to coś w rodzaju
naprawy naszej cywilizacji, poprawy człowieka, zmiany jego sposobu
myślenia o wszystkim i o sobie samym w sposób pozytywny - powiedział."
Cały artykuł
Cóż, Pan Wolszczan - z całym szacunkiem dla jego autorytetu w naukach
ziemskich -
naiwnie myśli, podobnie jak pewna grupa ludzi, że w kosmosie istnieją
tylko dobrzy ET,
i tylko czekają aby nas wybawić i ozłocić swoją cudowną technologią i
potem już dzięki
ich naukom i genetycznym udoskonaleniom będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Co do pewnych wizji ma racje, przełom nastąpi bardzo szybko.
Ale cóż nam z tego, że odkryjemy planety ziemi podobne, cóż jeśli nawet
uda nam się tam dostać ? Co takiego mamy zamiar rozprzestrzeniać whttp://www.blogger.com/img/blank.gif
kosmosie?
Nasze, wojny, nasze problemy gospodarcze, energetyczne, moralne ?
Chciwość, dominację, nierówności społeczne....
Na obecnym etapie a raczej w obecnym stanie zbiorowego umysłu ludzkości,
jesteśmy tylko w stanie w przypadku rozprzestrzenienia się w kosmosie
podbijać i niszczeć inne planety tak jak niszczymy swoją Ziemię.
Nawet jeśli istnieją życzliwi ET, to nie pozwolą rozprzestrzenić
się takiej szarańczy we wszechświecie do czasu jej totalnej zmiany
świadomości.
--
ANIOŁ
z Wolni Ludzie - Dyskusje wolniludzie-dyskusje
"Spotkanie z życiem pozaziemskim pozwoli ludzkości
ulepszyć się, a elektroniczne gadżety mogą przyspieszyć
ewolucję - uważa astronom prof. Aleksander Wolszczan.
Jego zdaniem, naszą cywilizację czekają przemiany, jakich
dziś nie umiemy sobie nawet wyobrazić. - Jesteśmy w tej
chwili z całą pewnością (...) o krok od znalezienia
pierwszej planety zamieszkiwalnej, czyli podobnej do Ziemi.
To się może zdarzyć w ciągu najbliższych kilku lat - podkreślił.
Wolszczan ocenił, że ewentualne odkrycie żywych istot poza Ziemią
wyjdzie ludzkości na dobre. - Po raz pierwszy będziemy mogli się
z kimś, czy z czymś porównać. Ja jestem optymistą i mam nadzieję,
że jeśli do takiego czegoś dojdzie, to spowoduje to coś w rodzaju
naprawy naszej cywilizacji, poprawy człowieka, zmiany jego sposobu
myślenia o wszystkim i o sobie samym w sposób pozytywny - powiedział."
Cały artykuł
Cóż, Pan Wolszczan - z całym szacunkiem dla jego autorytetu w naukach
ziemskich -
naiwnie myśli, podobnie jak pewna grupa ludzi, że w kosmosie istnieją
tylko dobrzy ET,
i tylko czekają aby nas wybawić i ozłocić swoją cudowną technologią i
potem już dzięki
ich naukom i genetycznym udoskonaleniom będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Co do pewnych wizji ma racje, przełom nastąpi bardzo szybko.
Ale cóż nam z tego, że odkryjemy planety ziemi podobne, cóż jeśli nawet
uda nam się tam dostać ? Co takiego mamy zamiar rozprzestrzeniać whttp://www.blogger.com/img/blank.gif
kosmosie?
Nasze, wojny, nasze problemy gospodarcze, energetyczne, moralne ?
Chciwość, dominację, nierówności społeczne....
Na obecnym etapie a raczej w obecnym stanie zbiorowego umysłu ludzkości,
jesteśmy tylko w stanie w przypadku rozprzestrzenienia się w kosmosie
podbijać i niszczeć inne planety tak jak niszczymy swoją Ziemię.
Nawet jeśli istnieją życzliwi ET, to nie pozwolą rozprzestrzenić
się takiej szarańczy we wszechświecie do czasu jej totalnej zmiany
świadomości.
--
ANIOŁ
z Wolni Ludzie - Dyskusje wolniludzie-dyskusje
wtorek, 31 maja 2011
Czy jest uczciwość w nauce?
Interes finansowy badaczy często staje się ważniejszy od uczciwości.
Nigdy jeszcze nie było tak wielu raportów na temat oszustw i nadużyć w nauce jak w ostatnich latach. Dotyczy to zarówno samych badaczy, jak też uczelni, często najlepszych. Sfałszowane wyniki badań zapewniają o nieszkodliwości substancji rakotwórczych w pożywieniu dla dzieci, o zaletach pigułek antykoncepcyjnych zażywanych przez miliony kobiet, pomijając ich oczywiste wady. Dowody szkodliwego działania plastikowych butelek na równowagę hormonalną ich użytkowników zamiatane są skrzętnie pod dywan, podobnie jak alarmujące wyniki testów niebezpiecznych szczepionek. Co się stało? Czy naukę na świecie zaczęło uprawiać pokolenie mniej uczciwe? Czy to możliwe, by na uczelniach zaczął obowiązywać nakaz publish or perish - publikuj albo giń?
Niemiecki fizyk Hendrik Schön znany był jako autor publikujący nową pracę naukową przeciętnie co osiem dni. W 2002 r. ogłosił w "Nature", że udało mu się stworzyć tranzystor z molekuł organicznych, co byłoby absolutnym przełomem w elektronice. Ale do opisu swoich prac dołączył wykresy tak nieudolnie sfabrykowane, że wzbudziły podejrzenia o oszustwo nawet u osób, które nie zajmowały się tymi problemami. Przeprowadzone wówczas dochodzenie ujawniło, że wiele wcześniej opublikowanych przez niego wyników było także nieprawdziwych.
- Byłem oślepiony pracą i pragnieniem sukcesu - tłumaczył się w podobnej sytuacji południowokoreański naukowiec Hwang Woo-suk. Jemu z kolei udowodniono, że popełnił oszustwo, twierdząc w piśmie naukowym "Science" z 2005 r., że wyklonował embrion ludzki i uzyskał z niego komórki macierzyste.
Nieuczciwość badaczy powoduje szczególnie silne reakcje wtedy, gdy dotyczy ludzkiego zdrowia. 17 stycznia tego roku pismo medyczne "New England Journal of Medicine" opublikowało kolejny raport ujawniający oszukańcze praktyki firm farmaceutycznych. Można tam przeczytać: "Od lat zatajana jest przez producentów leków część wyników testów dotyczących skuteczności preparatów i ich działań ubocznych. Producenci środków antydepresyjnych, takich jak prozac i paxil, nigdy nie ujawnili rezultatów jednej trzeciej badań prowadzonych na pacjentach w klinikach". Około 60 proc. osób biorących te leki odczuwa znaczną ulgę. Jeśli jednak do tych analiz włączy się zatajone rezultaty testów, okazuje się, że procent pacjentów oceniających je pozytywnie gwałtownie się zmniejsza. Tylko czterech pacjentów na dziesięciu odczuwało złagodzenie nastrojów depresyjnych w czasie kuracji tymi środkami. "Działanie leków antydepresyjnych niewiele różniło się więc od skuteczności placebo" - konkludują autorzy raportu.
W USA, gdzie najwcześniej zaczęto podejmować działania przeciw nieuczciwości w badaniach, powołano dziesiątki agencji rządowych, takich jak Office of Research Integrity (Biuro Uczciwości Badań) czy Responsible Conduct of Research (Odpowiedzialne Prowadzenie Badań). Podobne kroki podjęto m.in. w Kanadzie i krajach skandynawskich. Można zapytać, dlaczego naukowców trzeba przywoływać do porządku przy pomocy instytucji kontrolnych, podczas gdy kiedyś wystarczało zwykłe poczucie przyzwoitości? Choroba ta występuje najczęściej pod nazwą "konflikt interesów" i na razie wydaje się trudna do wyleczenia.
"Do niedawna uprawianie działalności naukowej wymagało postępowania według przyjętych standardów etycznych. Od pewnego czasu sytuacja kompletnie się zmieniła" - twierdzi w książce "Nauka skorumpowana" prof. Sheldon Krimsky z uniwersytetu w Bostonie. Zmieniły się przede wszystkim warunki uprawiania nauki. Wybitni badacze zdobywają nie tylko sławę, ale i duże pieniądze, jeśli ich wyniki mogą znaleźć szybkie zastosowanie w przemyśle. Nigdy wcześniej nie byli pod tak silną presją dostarczania wciąż nowych rezultatów prac. A jeśli chcą liczyć się w tym wyścigu, potrzebują coraz więcej pieniędzy.
Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) dostają co roku około
23 mld dol. w postaci 50 tys. grantów na badania, o które konkuruje ponad 320 tys. naukowców w trzech tysiącach uniwersytetów. Każdy z grantów pokrywa zwykle tylko część kosztów projektu badawczego, uczelnie muszą więc znaleźć dodatkowe źródła finansowania. W tym celu zwracają się najczęściej do producentów leków lub sprzętu medycznego. To łączenie różnych źródeł pozyskiwania pieniędzy często stawia naukowców wobec konfliktu interesów.
Kilka lat temu amerykańska organizacja konsumencka Public Citizen ujawniła, jak spółki chemiczne i producenci leków zdobyli wpływ na jedną z najbardziej prestiżowych uczelni, mianowicie na Uniwersytet Harvarda. Raport "Ochrona przed ryzykiem" pokazywał źródła finansowania utworzonego na uczelni Centrum Analiz Ryzyka. Jak się okazało, centrum strzegło głównie interesów swoich sponsorów. Na przykład za pieniądze firmy produkującej telefony komórkowe podważało zakaz ich używania podczas prowadzenia auta. Wydawany przez centrum biuletyn umniejszał też ryzyko oddziaływania na zdrowie dzieci toksycznych pestycydów zawartych w plastikowych butelkach do mleka dla niemowląt, nie informując oczywiście, że instytucja jest wspierana finansowo zarówno przez producentów pestycydów, jak i plastikowych butelek. Z raportu Public Citizen można się też było dowiedzieć, że harwardzkie centrum było w tym czasie finansowane przez ponad 100 wielkich firm prywatnych, jak DOW Chemical Company, Monsanto, Du Pont i inne.
Podwójne podporządkowanie badaczy akademickich jest szczególnie widoczne w naukach biologicznych i medycznych. Opanowanie techniki manipulowania genami uczyniło z mikrobiologii źródło nowych leków i terapii oraz nowych materiałów. Każdy naukowiec, który potrafił wycinać i przenosić geny, stawał się cenny dla rozwijającego się sektora biotechnologii. Uczelnie zauważyły tę zmianę i zapragnęły z niej skorzystać. Jak poinformowało w 2001 roku pismo "Nature", jedna trzecia wszystkich spółek biotechnologicznych świata została założona przez kadrę naukową Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Idea przedsiębiorczości akademickiej skutecznie rozwija się także poza Stanami Zjednoczonymi. Prywatne korporacje mają coraz większy udział w finansowaniu kadry naukowej w Europie czy Azji. W Karolinska Institutet, prestiżowej szwedzkiej instytucji przydzielającej Nagrody Nobla w medycynie i fizjologii, jedna trzecia kadry naukowej jest opłacana przez spółki prywatne.
Opublikowanie wyników badań szkodliwych dla sponsorów często źle się kończy dla śmiałka, który zlekceważył ich wpływy. Tak też się stało w przypadku dr Nancy Olivieri, która w kanadyjskim szpitalu uniwersyteckim zajmowała się w 2005 roku leczeniem dziedzicznych chorób krwi, zwłaszcza talasemii. Cierpiący na nią chorzy nie są w stanie wytwarzać prawidłowych komórek krwi. Dlatego pacjenci dr Olivieri potrzebowali częstych transfuzji. Ale przetaczanie krwi powoduje ryzyko odkładania się w organizmie nadmiernych ilości żelaza, co ma groźne konsekwencje dla zdrowia. Dr Olivieri zainteresowała się więc eksperymentalnym lekiem, który miał usuwać zbędne żelazo. Nawiązała współpracę z jego kanadyjskim producentem - firmą Apotex. W trakcie prób klinicznych zauważyła jednak, że lek po dłuższym czasie stosowania traci skuteczność, a nawet zagraża zdrowiu. Przygotowała więc publikację na ten temat. Firma Apotex zagroziła wówczas, że podejmie wobec niej kroki prawne, a uczelnia uchyliła się od współodpowiedzialności. Mimo to lekarka o swoich wnioskach poinformowała na konferencji międzynarodowej. W rezultacie została zwolniona z pracy, a firma Apotex wycofała się z obietnicy przekazania dużej sumy na rozbudowę uczelnianego szpitala.
Ten głośny w Kanadzie konflikt interesów - prywatnej firmy i badacza uniwersyteckiego - zwrócił uwagę opinii publicznej. Uniwersytet Toronto i inne uczelnie przyjęły nowe przepisy, które nie pozwalają na dalsze ograniczanie prawa do informowania pacjentów o ryzyku związanym z podawanymi im lekami. Także uczelnie amerykańskie narzuciły swoim badaczom ograniczenia. Na Uniwersytecie Harwarda naukowcom np. nie wolno prowadzić badań na rzecz spółek, w których mają udziały o wartości większej niż 20 tys. dolarów lub z których otrzymują więcej niż 10 tys. dolarów jako honoraria rocznie.
Dzięki tym regulacjom okres przejmowania kontroli nad nauką przez prywatny biznes wydaje się zmierzać ku końcowi. Zachwianie niezależności badaczy wobec szans nagłej komercjalizacji wyników ich prac okazało się ceną, jaką społeczeństwo płaci za szybkie i intensywne wykorzystanie nowo zdobywanej wiedzy w praktyce. Coś za coś?
artykuł z Newsweeka
Nigdy jeszcze nie było tak wielu raportów na temat oszustw i nadużyć w nauce jak w ostatnich latach. Dotyczy to zarówno samych badaczy, jak też uczelni, często najlepszych. Sfałszowane wyniki badań zapewniają o nieszkodliwości substancji rakotwórczych w pożywieniu dla dzieci, o zaletach pigułek antykoncepcyjnych zażywanych przez miliony kobiet, pomijając ich oczywiste wady. Dowody szkodliwego działania plastikowych butelek na równowagę hormonalną ich użytkowników zamiatane są skrzętnie pod dywan, podobnie jak alarmujące wyniki testów niebezpiecznych szczepionek. Co się stało? Czy naukę na świecie zaczęło uprawiać pokolenie mniej uczciwe? Czy to możliwe, by na uczelniach zaczął obowiązywać nakaz publish or perish - publikuj albo giń?
Niemiecki fizyk Hendrik Schön znany był jako autor publikujący nową pracę naukową przeciętnie co osiem dni. W 2002 r. ogłosił w "Nature", że udało mu się stworzyć tranzystor z molekuł organicznych, co byłoby absolutnym przełomem w elektronice. Ale do opisu swoich prac dołączył wykresy tak nieudolnie sfabrykowane, że wzbudziły podejrzenia o oszustwo nawet u osób, które nie zajmowały się tymi problemami. Przeprowadzone wówczas dochodzenie ujawniło, że wiele wcześniej opublikowanych przez niego wyników było także nieprawdziwych.
- Byłem oślepiony pracą i pragnieniem sukcesu - tłumaczył się w podobnej sytuacji południowokoreański naukowiec Hwang Woo-suk. Jemu z kolei udowodniono, że popełnił oszustwo, twierdząc w piśmie naukowym "Science" z 2005 r., że wyklonował embrion ludzki i uzyskał z niego komórki macierzyste.
Nieuczciwość badaczy powoduje szczególnie silne reakcje wtedy, gdy dotyczy ludzkiego zdrowia. 17 stycznia tego roku pismo medyczne "New England Journal of Medicine" opublikowało kolejny raport ujawniający oszukańcze praktyki firm farmaceutycznych. Można tam przeczytać: "Od lat zatajana jest przez producentów leków część wyników testów dotyczących skuteczności preparatów i ich działań ubocznych. Producenci środków antydepresyjnych, takich jak prozac i paxil, nigdy nie ujawnili rezultatów jednej trzeciej badań prowadzonych na pacjentach w klinikach". Około 60 proc. osób biorących te leki odczuwa znaczną ulgę. Jeśli jednak do tych analiz włączy się zatajone rezultaty testów, okazuje się, że procent pacjentów oceniających je pozytywnie gwałtownie się zmniejsza. Tylko czterech pacjentów na dziesięciu odczuwało złagodzenie nastrojów depresyjnych w czasie kuracji tymi środkami. "Działanie leków antydepresyjnych niewiele różniło się więc od skuteczności placebo" - konkludują autorzy raportu.
W USA, gdzie najwcześniej zaczęto podejmować działania przeciw nieuczciwości w badaniach, powołano dziesiątki agencji rządowych, takich jak Office of Research Integrity (Biuro Uczciwości Badań) czy Responsible Conduct of Research (Odpowiedzialne Prowadzenie Badań). Podobne kroki podjęto m.in. w Kanadzie i krajach skandynawskich. Można zapytać, dlaczego naukowców trzeba przywoływać do porządku przy pomocy instytucji kontrolnych, podczas gdy kiedyś wystarczało zwykłe poczucie przyzwoitości? Choroba ta występuje najczęściej pod nazwą "konflikt interesów" i na razie wydaje się trudna do wyleczenia.
"Do niedawna uprawianie działalności naukowej wymagało postępowania według przyjętych standardów etycznych. Od pewnego czasu sytuacja kompletnie się zmieniła" - twierdzi w książce "Nauka skorumpowana" prof. Sheldon Krimsky z uniwersytetu w Bostonie. Zmieniły się przede wszystkim warunki uprawiania nauki. Wybitni badacze zdobywają nie tylko sławę, ale i duże pieniądze, jeśli ich wyniki mogą znaleźć szybkie zastosowanie w przemyśle. Nigdy wcześniej nie byli pod tak silną presją dostarczania wciąż nowych rezultatów prac. A jeśli chcą liczyć się w tym wyścigu, potrzebują coraz więcej pieniędzy.
Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) dostają co roku około
23 mld dol. w postaci 50 tys. grantów na badania, o które konkuruje ponad 320 tys. naukowców w trzech tysiącach uniwersytetów. Każdy z grantów pokrywa zwykle tylko część kosztów projektu badawczego, uczelnie muszą więc znaleźć dodatkowe źródła finansowania. W tym celu zwracają się najczęściej do producentów leków lub sprzętu medycznego. To łączenie różnych źródeł pozyskiwania pieniędzy często stawia naukowców wobec konfliktu interesów.
Kilka lat temu amerykańska organizacja konsumencka Public Citizen ujawniła, jak spółki chemiczne i producenci leków zdobyli wpływ na jedną z najbardziej prestiżowych uczelni, mianowicie na Uniwersytet Harvarda. Raport "Ochrona przed ryzykiem" pokazywał źródła finansowania utworzonego na uczelni Centrum Analiz Ryzyka. Jak się okazało, centrum strzegło głównie interesów swoich sponsorów. Na przykład za pieniądze firmy produkującej telefony komórkowe podważało zakaz ich używania podczas prowadzenia auta. Wydawany przez centrum biuletyn umniejszał też ryzyko oddziaływania na zdrowie dzieci toksycznych pestycydów zawartych w plastikowych butelkach do mleka dla niemowląt, nie informując oczywiście, że instytucja jest wspierana finansowo zarówno przez producentów pestycydów, jak i plastikowych butelek. Z raportu Public Citizen można się też było dowiedzieć, że harwardzkie centrum było w tym czasie finansowane przez ponad 100 wielkich firm prywatnych, jak DOW Chemical Company, Monsanto, Du Pont i inne.
Podwójne podporządkowanie badaczy akademickich jest szczególnie widoczne w naukach biologicznych i medycznych. Opanowanie techniki manipulowania genami uczyniło z mikrobiologii źródło nowych leków i terapii oraz nowych materiałów. Każdy naukowiec, który potrafił wycinać i przenosić geny, stawał się cenny dla rozwijającego się sektora biotechnologii. Uczelnie zauważyły tę zmianę i zapragnęły z niej skorzystać. Jak poinformowało w 2001 roku pismo "Nature", jedna trzecia wszystkich spółek biotechnologicznych świata została założona przez kadrę naukową Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Idea przedsiębiorczości akademickiej skutecznie rozwija się także poza Stanami Zjednoczonymi. Prywatne korporacje mają coraz większy udział w finansowaniu kadry naukowej w Europie czy Azji. W Karolinska Institutet, prestiżowej szwedzkiej instytucji przydzielającej Nagrody Nobla w medycynie i fizjologii, jedna trzecia kadry naukowej jest opłacana przez spółki prywatne.
Opublikowanie wyników badań szkodliwych dla sponsorów często źle się kończy dla śmiałka, który zlekceważył ich wpływy. Tak też się stało w przypadku dr Nancy Olivieri, która w kanadyjskim szpitalu uniwersyteckim zajmowała się w 2005 roku leczeniem dziedzicznych chorób krwi, zwłaszcza talasemii. Cierpiący na nią chorzy nie są w stanie wytwarzać prawidłowych komórek krwi. Dlatego pacjenci dr Olivieri potrzebowali częstych transfuzji. Ale przetaczanie krwi powoduje ryzyko odkładania się w organizmie nadmiernych ilości żelaza, co ma groźne konsekwencje dla zdrowia. Dr Olivieri zainteresowała się więc eksperymentalnym lekiem, który miał usuwać zbędne żelazo. Nawiązała współpracę z jego kanadyjskim producentem - firmą Apotex. W trakcie prób klinicznych zauważyła jednak, że lek po dłuższym czasie stosowania traci skuteczność, a nawet zagraża zdrowiu. Przygotowała więc publikację na ten temat. Firma Apotex zagroziła wówczas, że podejmie wobec niej kroki prawne, a uczelnia uchyliła się od współodpowiedzialności. Mimo to lekarka o swoich wnioskach poinformowała na konferencji międzynarodowej. W rezultacie została zwolniona z pracy, a firma Apotex wycofała się z obietnicy przekazania dużej sumy na rozbudowę uczelnianego szpitala.
Ten głośny w Kanadzie konflikt interesów - prywatnej firmy i badacza uniwersyteckiego - zwrócił uwagę opinii publicznej. Uniwersytet Toronto i inne uczelnie przyjęły nowe przepisy, które nie pozwalają na dalsze ograniczanie prawa do informowania pacjentów o ryzyku związanym z podawanymi im lekami. Także uczelnie amerykańskie narzuciły swoim badaczom ograniczenia. Na Uniwersytecie Harwarda naukowcom np. nie wolno prowadzić badań na rzecz spółek, w których mają udziały o wartości większej niż 20 tys. dolarów lub z których otrzymują więcej niż 10 tys. dolarów jako honoraria rocznie.
Dzięki tym regulacjom okres przejmowania kontroli nad nauką przez prywatny biznes wydaje się zmierzać ku końcowi. Zachwianie niezależności badaczy wobec szans nagłej komercjalizacji wyników ich prac okazało się ceną, jaką społeczeństwo płaci za szybkie i intensywne wykorzystanie nowo zdobywanej wiedzy w praktyce. Coś za coś?
artykuł z Newsweeka
niedziela, 13 lutego 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)